30 stycznia 2016

Rozdział 8

Obudziło mnie stukanie do drzwi. Nawet nie powiedziałam proszę, a już do pokoju wpadł William i powiedział:
- Clover masz pół godziny, żeby się ubrać. Sophia kazała ci to przekazać – podał mi czarne leginsy i szary sweter. Do tego dostałam jeszcze granatowe adidasy (były naprawdę ładne, lepsze niż markowe) – Powiedziała, że są przeplatane proszkiem ze skrzydeł elfów i żaden korzeń, czy pazury wilkołaków ich nie zniszczy. Podobno krwi i brudu nawet na nich nie widać- wzdrygnęłam się na myśl o krwi, ale wiedziałam, że w najbliższym czasie dużo jej stracę. Położył ubrania na krześle, a na nich wylądowała jeszcze różowa reklamówka – Sophia, nie chciała mi powiedzieć, co w niej jest, a ja nie zaglądałem bo zaczęła mi grozić. Kazała ci jeszcze się pospieszyć, bo zrobiła dla nas śniadanie.
- Dzięki, już się ubieram.
Skinął głową i wyszedł z pokoju. Natychmiast chwyciła różową reklamówkę i zajrzałam do środka. Zobaczyłam czarną czapkę, granatowe skarpetki i czystą bieliznę. Muszę jej podziękować, że pogroziła Williamowi, żeby tam nie zaglądał, bo gdyby było inaczej to chyba bym spaliła się ze wstydu. Chwyciłam nowe ubrania, czarny plecak i pognałam do łazienki.
Wzięłam prysznic, umyłam włosy, zęby i ubrałam się w nowe ubrania. Te z wczorajszego dnia zapakowałam w różową reklamówkę i położyłam na sedesie. Plecak był lekki jak piórko. Została mi ostatnia czysta para dżinsów, dwie bluzki i jeszcze jedna para bielizny. Teraz czesałam włosy przed lustrem. Postanowiłam, że zaczeszę je w koński ogon.
Wyszłam z łazienki i ruszyłam na dziedziniec. Czułam się dobrze. Byłam wypoczęta, a gorący, oczyszczający prysznic dodał mi dodatkowej energii. Na placu stała już Sophia z Williamem, a obok nich ustawiono siedem plecaków, a w nich zapewne było jedzenie.
- O, Cloe. Przygotowałam jedzenia tak jak mnie prosiłaś. Każdy dostał swój tobołek, a wasz posiłek jest w kuchni, gdzie zjecie śniadanie. No chodźcie już.
- Dziękujemy, Sophia. Nie wiem, co byśmy bez ciebie zrobili.
- Och, drobiazg. Cieszę się, że mogłam pomóc.
Ruszyliśmy w stronę kuchni. Czekały tam już na nas dwa talerze z jajecznicą, owoce i grzanki z serem. Byłam bardzo głodna, więc od razu usiadłam do stołu. William poszedł w moje ślady i razem zaczęliśmy jeść. Elfka zabrała już nasze plecaki i zaczęła pakować do nich prowiant.
Po zjedzeniu posiłku, całą trójką poszliśmy na plac główny, a tam czekali na nas już Gabriel, Caspar i pięciu pozostałych elfów, między innymi Paul.
- Dzień dobry. Clover, Williamie przedstawiam wam pięciu elfów, którzy zgłosili się dobrowolnie do tej wyprawy. Paul, Robert, Steven, Edward i Mills – skinęłam im głową w geście powitania, co oni odwzajemnili. Robert i Edward byli praktycznie identyczni, te same białe jak śnieg włosy i czerwone skrzydła. Mills miał zielone włosy i żółte skrzydła, był naprawdę wyskoki o trzydzieści centymetrów wyższy ode mnie, a Steven i jego fioletowa grzywka, która zasłaniała pół twarzy sprawiała wrażenie niebezpiecznego.
- Gdybyście się tak nie grzebali to byście dostali coś do jedzenia teraz. W waszych plecakach są zapasy dla każdego - powiedziała Sophia.
- Nie wiem jak ci się odwdzięczymy, Sophio – powiedział Gabriel.
- Macie tylko wrócić, wszyscy – przejechała po nas spojrzeniem. Następnie mnie mocno uściskała, a ja jej szepnęłam do ucha:
- Dzięki za ubrania, jedzenie, za wszystko.
Odsunęła się ode mnie na długość ramienia, a w jej oczach pojawiły się łzy. Potem podeszła do Willa i wszystkich po kolei uściskała.
- Uważajcie na siebie – krzyknęła, a łzy w końcu poleciały. Odwróciłam się do niej i jej pomachałam na do widzenia. Przeszliśmy przez stalowe zabezpieczenie i weszliśmy w ciemny las, gdzie ze wszystkich stron czekały na nas niebezpieczeństwa.


Szłam sobie obok Wiliama i rozmawialiśmy o różnych rzeczach. O filmach, szkole itd. Dowiedziałam się o nim wielu rzeczy. Na przykład, że jego ulubionym filmem jest
Po prostu walcz, a książką Metro 2033. Jego szkoła, to szkoła publiczna w Liverpoolu. Jego matka jest lekarzem, a ojciec przed śmiercią był prawnikiem. Po szkole chciał tak jak on iść na prawo. Urodził się dwunastego listopada (a ja dwudziestego drugiego) i miał skończone osiemnaście lat. Jego siostra ma na imię Alice i chodzi do szóstej klasy. Ma blond włosy tak jak jego mama i uśmiech ojca.
- Wczoraj powiedziałeś mi, że masz takie samo gówniane życie jak ja, ale z tego co teraz mówisz wydaję się normalne. To znaczy oprócz śmierci twojego taty, bo musiałeś to bardzo przeżyć.
- Tak miałem wtedy dziesięć lat, ale otrząsnąłem się po jego śmierci i mogę o tym rozmawiać. Ale moja przeszłość jest dość...
Szliśmy tak w milczeniu już myślałam, że mi nie powie, dlaczego jego życie jest do dupy.
- Rok temu – zaczął ponuro – miałem dziewczynę. Miała na imię Diana. Chodziliśmy ze sobą przez pół roku. Nie układało nam się. Diana była ładna, mądra, ale i bardzo zazdrosna. Gdy nie odbierałem choć jednego jej telefonu, wpadał w furie. Myślała, że ją zdradzam. W końcu miałem dość i z nią zerwałem. Bardzo to przeżyła. Nie chodziła do szkoły, nie wychodziła nawet z domu. Jej rodzice martwili się o nią i wytykali mi, że to przeze mnie Diana jest w takim stanie, ale nic nie mogłem zrobić. Nie chciałem z nią być. - tu zrobił dramatyczną pauzę – Pewnego dnia dostałem maila z filmikiem, na którym Diana siedzi zapłakana na łóżku i mówi, że jestem zwykłym dupkiem, i że nie chce beze mnie żyć, a następnie...wyjęła pistolet i strzeliła sobie w głowę. – odjęło mi mowę, no tego się nie spodziewałam – Jej rodzice byli zrozpaczeni. Podali do gazety, że ich jedyna córka popełniła samobójstwo przez chłopaka, który jej nie chciał. Wszyscy moi znajomi odwrócili się ode mnie plecami, zmieniłem szkołę, znalazłem nowych przyjaciół, ale nigdy nikt nie dał mi spokoju w związku ze śmiercią Diany. Zawsze gdy wychodziłem na ulicę, ludzie rzucali mi pogardliwe spojrzenia. Mama próbowała mnie wspierać, ale również była w szoku, nie obwiniała mnie i pocieszała razem z Alice. To były jedyne osoby, które nie wytykały mi tego, nie odwróciły się i nie obwiniały. Zawsze je będę za to kochał, ale reszta ludzi nie była tak wyrozumiała jak one. Inni ludzie spieprzyli mi życie. Nigdy nie przestanę się obwiniać za śmierć Diany.
Ustał na chwilę i potarł dłonią czoło.
- William, ty nie mówisz poważnie? Jak możesz myśleć, że to twoja wina? Słuchaj, w końcu nie chciałeś z nią być prędzej, czy później byś z nią zerwał. Miałeś nadstawiać własne szczęście nad jej. Po co miałaby z tobą być, jeśli nie kochał byś jej tak jak ona by tego chciała. Wydaję mi się, że nawet gdyby miała kogoś innego niż ciebie zrobiła by to samo. Żaden normalny człowiek nie popełnia samobójstwa z powodu zerwania.
- Diana była chora, kiedyś dawno miała depresję. Dowiedziałem się od jej przyjaciółki po jej... śmierci. 
- Tym bardziej powinieneś zwalczyć wyrzuty sumienia. Jak możesz obwiniać się za coś o czym nie wiedziałeś? Gdyby nie zataiła przed tobą, że miała  depresję i obawia się powrotu. Mógłbyś wtedy iść do jej rodziców i coś z tym zrobić. Pamiętaj, że teraz jesteś tu. Ty dobrze wiesz o tym, że nie było to twoją winą. Ludzie uświadamiali Ci, że jest inaczej. Teraz jesteśmy tutaj i zaczynasz od nowa. Masz czystą kartę.
- Tak, będę pamiętał. Dziękuję, że mi to jeszcze bardziej uświadomiłaś. 
- Nie ma za co. Zaraz wracam. Zapytam, Caspara o wilkołaki może dowiem się czegoś sensownego.
- Tak, a ja poćwiczę robienie tarczy – podeszłam teraz do, Caspara i zaczęłam wywiad.
- Caspar? Powiesz mi coś o wilkołakach?
- Wilkołakach? Co dokładnie?
- Wszystko, co wiesz.
- No dobrze, a więc wilkołaki jak pewnie sama wiesz przemieniają się w wilki w każdą pełnię, do której zostały dwa dni, ale to nie znaczy, że nie są niebezpieczne gdy tej pełni nie ma. O nie, są bardzo silni, szybcy, a słuch mają najlepszy spośród wszystkich. Jeden zamach ręki i masz skręcony kark. Zbić ich może tylko srebro. Wszystko inne tylko je zrani. Teraz ich wygląd jest ludzki. Nie mają owłosionego ciała, wielkich łap i żółtych oczu. Ich gatunek obejmuje również kobiety i dzieci. Jeśli dobrze kojarzę to jest ich około trzystu, a ich przywódca Ryan, chyba że... nie, na pewno żyje. Wiem jeszcze, że pierwsza przemiana następuję w pierwszą pełnię po skończeniu dziewiętnastego roku życia. Można poznać, czy wilkołak przeszedł już swoją pierwszą przemianę po kolorze oczu. Tydzień przed pełnią wszystkie wilki zmieniają kolor oczu na żółty.
- Kiedy dotrzemy do ich obozu?
- Jeszcze dziś. Gdy tylko przekroczymy dwadzieścia metrów granicy zaatakują nas.
- Caspar?
- No?
- Pomyślałam sobie, że... razem z Willem wejdziemy tam sami, a wy zaczekacie przed granicą. - zatrzymał się gwałtownie.
- Że co!?
- William rozciągnie tarczę, my z nimi pogadamy przez chwilę, później wkroczycie wy. Po pierwsze tarcza lepiej ochroni dwie osoby niż dziewięć, a po drugie lepiej pokazać, że nie jesteśmy ich wrogami, bo jaki idiota wchodzi na posesje wilkołaków bez wojska?
- Masz rację, dasz nam znać gdy będziemy mieli wkroczyć.
- Może zagwiżdżę?
- Świetny pomysł. Przekażę reszcie obecny plan – od razu po jego odejściu, pojawił się William.
- Dobry pomysł. Moja tarcza na pewno zadziała. Już rozciągam ją bez problemu, a nawiasem mówiąc lepiej czuję się rozciągając ją na dwie osoby niż na dziewięć.
- Słuchaj - odwróciłam się tak, aby patrzeć mu prosto w oczy - Nie chcę powtórki z oknem, jasne? - na to on uśmiechnął się  łobuzersko i podniósł ręce na znak, że taka sytuacja już nie będzie miała miejsca.
- Uwaga! Obóz wilkołaków za godzinę, przygotować się! - krzyknął Caspar.
Słońce już zachodziło. Jak dobrze pójdzie zobaczę je jeszcze raz.

                                                             ***
 
Staliśmy już przed granicą. Gabriel cały czas próbował nas odwieźć od tego pomysłu, ale sam wiedział, że jest dobry.
- Pamiętaj, Cloe. Jeden gwizd i już będziemy.
- Dziękuje, Casparze. Nic nam nie będzie zobaczysz.
- Mam nadzieję – mruknął.
- Rozstaw tarczę, Williamie. Przejdziecie kawałek i już napadnie was zgraja wilkołaków. Bez tarczy nie macie szans – Polecił Paul, a William skinął głową i rozstawił ochronę na nas dwoje.
- Uważajcie na siebie – dodał przejęty, Gabriel.
- Spokojnie – powiedziałam i ruszyliśmy przed siebie.
Szliśmy po posesji wilków. Czułam to. Otaczała ten teren inna aura niż elfów. O nie, teraz wyczuwam aury. Jęknęłam w myślach. Widząc jak mój towarzysz koncentrował się, aby nikt go nie zaskoczył. Rozglądał się wszędzie uważnie. Nie był przestraszony, wręcz przeciwnie był bardzo spokojny. Chwyciłam go za rękę łudząc się, że jego spokój przeleje się też na mnie. Byłam trochę zdenerwowana. William nie puścił mojej ręki, całe szczęście, bo gdyby to zrobił uciekałabym stąd jak najprędzej. Szliśmy ciemnym lasem, a ja zastanawiałam się, czy daleko stąd do ich głównego terytorium, gdzie stały ich domy. Wbrew temu, co mówił Paul, jeszcze nikt nas nie zaatakował. Może tarcza nie przepuszcza żadnych dźwięków lub wilkołaki nie słyszą, ani nie czują ludzi? Z rozmyśleń wyrwał mnie William, który chyba myślał o tym samym co ja?
- Może wyruszyli na polowanie, czy coś?
- Wilkołaki nie polują. Tylko przemieniają się podczas pełni księżyca. Mam inną teorię, może... - urwałam, bo nagle ktoś uderzył w tarczę.
Dwanaście wilków w ludzkiej postaci. Tyle przynajmniej naliczyłam, okrążyło nas. Spośród nich była jedna kobieta. Mężczyzna, czy raczej nie przemieniony wilkołak. Uśmiechał się do nas, chociaż mogłabym dyskutować z tym, czy to był uśmiech. Wyglądało bardziej jak grymas, który mówił Ci, ż nie masz szans i zaraz zginiesz? William koncentrował się na utrzymaniu tarczy, a mi odjęło mowę.
- Co do cholery?! - zaklął gdy spróbował przebić się przez tarczę jeden z nich – Macie nowe sztuczki? Nic nie szkodzi i tak rozszarpiemy was na strzępy, wy podłe kreatury.

 Hejka,
Jak już mówiłam, zamierzam wstawiać po dwa rozdziały w weekend. Tydzień temu zepsuł mi się komputer w trakcie tego jak wysyłałam rozdział 7. Więc post ten wstawiłam w czwartek. Rozdział 7 jest poniżej. Oby wam się spodobał!!!! ☺☺♥
 xxx  

19 komentarzy:

  1. Za dużo!! Wstawiaj 1 post tygodniowo, najepiej w weekend, bo rozdziały są długie i trzeba troche czasu aby je przeczytć ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale fajnie!! Ło nieźle sie dzieje :F

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest niemożliwe, aby ci się wstawiło w czwartek... Ale ok niech będzie. Co do tematu rozdziału to nudny. Sory ale czekam na akcje

    OdpowiedzUsuń
  4. Ogar dziewczynko, myslisz że ktoś to czyta?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok, umówmy się. Uwielbiam ludzi, którzy mnie krytykują z anonima, podziwiam twoją odwagę. Pierwsza i podstawowa rzecz: jak ci się nie podoba to po co wchodzisz i komentujesz to co piszę? Naprawdę ci się nie podoba, to po co marnujesz swój czas? Czy myślę, że ktoś to czyta? Nie twoja sprawa, tylko moja.

      Usuń
    2. Dobrze jej powiedziałaś! :D

      Usuń
  5. Świetne!! Genialna fabuła i bohaterzy! Przeglądałam także zakładkę "Postacie". xxx

    OdpowiedzUsuń
  6. Sorki, że tak pozno przeczytalam ale i tak extra! Ja chce juz sie dowiedziec co bedzie dalej :O Wilkolaki sa mega :*

    OdpowiedzUsuń
  7. O MY GAD ALE FAJNY BLOG! Lubie czytac takie romanse i fantastyki ♥ Czekam na pocalunek Willa i Chloe

    OdpowiedzUsuń
  8. Może być a czkolwiek myślałem że coś ciekawszego tu będzie

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialne! Kiedy kolejny rozdział?

    OdpowiedzUsuń