24 grudnia 2015

Rozdzial 2

Szłam sobie w najlepsze ulicą. Patrzyłam na nowe wystawy w moich ulubionych butikach. ,,Już jutro będę miała ten kremowy płaszczyk Chanele, rozmyślałam. Przechodząc przez ulicę ujrzałam mężczyznę ubranego w czarny, elegancki płaszcz i ciemno granatowe dżinsy (nie znam marki). Czarna grzywka opadała mu na oczy. Wyglądał jak prywatny detektyw, który został wynajęty przez jakiegoś faceta, aby ten śledził jego żonę. Bardzo mnie to podekscytowało. Mogłam zobaczyć tajniaka w akcji. Niesamowite, lecz nie mogłam tak stać i się na niego gapić. Jeszcze by wyjął z kieszeni płaszcza pistolet i wycelował we mnie myśląc, że jestem jakimś super zbirem. O nie, nie chcę pakować się w kłopoty. Postanowiłam, że najlepiej będzie po prostu wrócić do domu i obejrzeć jakiś dobry kryminał. Szłam i szłam uliczkami miasta aż w końcu znalazłam się na od ludnionym kawałku drogi. Myślałam, że dostanę zawału serca, kiedy zauważyłam idącego za mną faceta w czarnym płaszczu. Śledził mnie. Ale po co? Powiedzmy sobie szczerze nie jestem za bardzo ciekawą osobą do śledzenia.
Zaczęłam biec. A on, co za niespodzianka również zaczął za mną biec. Zauważyłam kilkadziesiąt metrów dalej skręt w jakąś uliczkę. Głupia nie pomyślałam, że to może być ślepa uliczka. Ale dzięki Bogu, nie była. Jeszcze lepiej to była ścieżka do lasu. Lepsze to niż porwanie z rąk psychopaty. Biegłam ile sił w nogach przez gęsty las, a tajniak za mną. Niestety po chwili tego maratonu runęłam na ziemię. Zahaczyłam nogą o wystający korzeń. Doczołgałam się pod jakieś drzewo. Usiadłam pod nim modląc się by mężczyzna mnie nie znalazł, ale moje modlitwy nie zostały wysłuchane. Po kilku minutach podbiegł do mnie czarny płaszcz. Patrzyłam na niego wystraszona. Chciałam uciekać, ale ból w kostce mi na to nie pozwolił. Nieznajomy spojrzał na mnie, a następnie na moją kostkę. Doszedł do wniosku, że już mu nie ucieknę. I zrobił najmniej spodziewaną rzecz o jaką mogłabym go przypuszczać. Usiadł pod drzewem, naprzeciwko mnie.
- To ty? – bardziej stwierdził niż zapytał – ty jesteś Clover Grey?
Skinęłam głową. Klęłam siebie w myślach. Po co przytaknęłam? Facet mnie gonił, śledził, a ja mu mówię jak się nazywam. Jaka ze mnie kretynka.
- Szukałem cię – powiedział to tak jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie – Wiedziałem, że istniejesz, że przepowiednia się nie myliła. Clover, czy mogę się tak do ciebie zwrać?
- Clover, Cloe, Clov jak chcesz - idiotka do kwadratu - Wszyscy tak do mnie mówią i o ile nie chcesz mnie zabić, ani uprowadzić tak właśnie możesz się do mnie zwracać.
- Nie ośmieliłbym się ciebie zabić. Przyszedłem cię poprosić o pomoc, ale wtedy musiałabyś porzucić swoje dotychczasowe życie.
- Chwileczkę. Zostawić dotychczasowe życie? Pomoc? Chyba chcę już iść.
- Nie, nie poczekaj jeszcze chwilkę – zerwał się na równe nogi, a ja zaczęłam się bać i chyba było to po mnie widać bo chłopak powiedział – nie musisz się mnie bać. Co ze mnie za matoł, nawet się nie przedstawiłem. Nazywam się Caspar. Szukałem cię. Musisz nam pomóc, wypełnić proroctwo.
- Czekaj, czekaj jakie proroctwo, co ty bredzisz?
- Wszystko ci wyjaśnię, tylko się uspokój. Proroctwo lub inaczej przepowiednia to nasze przeznaczenie.
- Jakie nasze? Jakie przeznaczenie?
- W tej księdze – wyjął książkę oprawioną w czarną skórę i złotą klamrę, która ją otwierała- stworzonej wieki temu przez przedstawicieli sześciu ras są zapisane rzeczy dotyczące przyszłości. Wszystkich ras.
- Jakich ras?
- Głównych. W ich skład wchodzą wilkołaki, wampiry, elfy, zmiennokształtni, czarownice i ludzie.- zrobiło mi się słabo, ja chyba śnię - Każda z tych ras ma swego przedstawiciela, dowódcę. Jednak żaden z przywódców rasy hm... według ciebie odmiennej nie może rządzić inną. Jedyną, która może zapanować nad wszystkimi są ludzie, którzy mają swój świat, ponieważ są najliczniejszą i najzwyklejszą grupą. Nasz świat jest odrobinę  rozbity. Możesz nam pomóc. Jesteś wybranką, tej księgi. - zatkało mnie. Oczywiście, że nie wierzyłam temu wariatowi.
- Nie tylko ty. Proroctwo opisuje kobietę i mężczyznę, którzy ocalą wszystkich przed zagładą...
- Poczekaj. Wcześniej powiedziałeś, że rasy dzielą są główne to są jeszcze hm... przyboczne?
- Tak są. To są właśnie nieliczne ewenementy, które przetrwały, lecz nigdy nie utworzą gatunku. Na przykład skrzaty. Zostało ich w naszej krainie około dwudziestu? Coś koło tego.
- A ja mam ocalić waszą... krainę przed dwudziestoma skrzatami?
- Nie, nie przed skrzatami przed armią...
- Skrzatów?
- Dasz mi wreszcie dokończyć? Przed armią ohydnych hybryd, którymi są zori.
- Zori?
- To stworzenia, które mają w sobie połączenie wszystkich nas. Potrafią zmienić się w dowolne zwierzę, tak jak zmiennokształtni, lecz w tylko jedno. Stają się silniejsi podczas pełni księżyca, tak jak wilkołaki, lecz się nie przemieniają. Polują i wysysają krew jak wampiry. Niektóre, doświadczone umieją latać tak jak elfy. I wyglądają dokładnie tak samo jak ludzie.
- A co mają z czarownic? - wbrew pozorom byłam ciekawa. Wiedziałam, że to zwykłe bajeczki, ale chciałam ich dalej słuchać. Dlaczego? Nie wiem. Coś w środku mnie kazało mi tego słuchać.
- Czarownice w okresie pojawienia się zori zdezaktywowały swoje moce. Były bezbronne i dlatego mnóstwo z nich zginęło. Dzięki ich determinacji i poświęceniu, zori nigdy nie posmakowali daru magii i nie są niepokonani. Są symbolem niewiarygodnej odwagi.
- Możliwe jest to, że zori zyskają jeszcze ten dar i nikt ich nie pokona?
- Nie to nie możliwe. Pierwsi zori pochłaniali talenty i przekazywali je z pokolenia na pokolenie. Te młodsze nie mają tych zdolności. Nie mogą pochłonąć daru, a starsi już nie żyją. Lecz młodzi mają armię, dzięki której chcą zdobyć cały świat. Działając oddzielnie nic nie zdziałamy.
- Oddzielnie?
- Od kilku wieków rasy się nie dogadują, a zori chcą to wykorzystać. Zamiast połączyć siły walczymy między sobą. Działamy przeciwko sobie i tym mieszanicom, marnując tylko siły. Przepowiednia, jak już mówiłem głosi nadejście dwójki ludzi, którzy zjednoczą ze sobą rasy i pokonają niebezpieczeństwo, tworząc potężne wojsko, a następnie królestwo. Kobieta i mężczyzna będą jedynymi przedstawicielami rasy ludzi.
- Nie rozumiem dlaczego właśnie to mam być ja?
- Ponieważ proroctwo przepowiada przyjście kobiety, o imieniu Clover. Nie jesteś zwykłym człowiekiem, czuje od ciebie moc. Zostałaś wybrana. Urodziłaś się po to by nam pomóc.
- Nic nie rozumiem i w nic nie wierzę. Czarownice, elfy i Bóg wie jeszcze co jeszcze, nie istnieją. Nie ma nic na świecie innego oprócz ludzi. I nie istnieje żadna kraina inna niż ta tutaj. Nikt nie chce nic zdobyć. A najlepsze było to, że niby ja mam ich zjednoczyć. I ten facet, którego szukasz też ci nie uwierzy. Musisz się leczyć w jakimś dobrym szpitalu psychiatrycznym - wtedy wstałam i choć kostka mnie bolała nie dałam tego po sobie poznać - Powrotu do zdrowia, życzę - miałam już dość, po co tak długo tu siedziałam i na dodatek zachęcałam go, aby opowiadał.
- Posłuchaj Clover. Wiem, że mi nie wierzysz, ale inne rasy również nie wierzą. Jednej nawet nigdy na oczy nie widzieliśmy i wiemy o niej tylko ze starych ksiąg i z resztek ich działalności w naszym świecie. Będzie naprawdę źle, jeśli nie pokonamy zori, a my jesteśmy od nich silniejsi. Posiadasz dary, które odkryjesz później. Udowodnię, ci że mam rację.
Wyprostował się, a wokół niego zatańczyły brylantowe iskierki. Pojawiło się światło, a gdy opadło Caspar stał ze skrzydłami, szpiczastymi uszami i jasnymi źrenicami. Krzyknęłam mimo wolnie.
- Jestem elfem. Jedynym, który dogaduję się z resztą, ale nawet moja rasa nie wierzy w proroctwo. Za długo czekali na wasze przyjście. Wcześniej przepowiednie nigdy się nie myliły i jestem pewien, że teraz też się nie pomyliło - stałam oniemiała i otwierałam usta, żeby coś powiedzieć, ale żadne odpowiednie słowo nie popłynęło z nich.
- Darem mojej rasy są skrzydła - i dla demonstracji wzbił się w powietrze - potrafimy również uzdrawiać, przemieniamy się wtedy gdy chcemy. Naszym symbolem jest powietrze. Każda rasa ma swój. Teraz pokaż mi swoją kostkę. - wylądował i czekał, aż znów spocznę. To była iluzja, ale jeśli chciałam w to wierzyć to jestem najgłupszą osobą na świecie. Caspar nie wiedział gdzie się zatrzymam i nie mógł zamontować nigdzie lin, aby wzbić się w górę. Jedynym sposobem, żeby przekonać się, czy to prawda było patrzenie jak uzdrawia moją kostkę. Usiadłam i wyciągnęłam do niego nogę. Położył na niej swoją dużą dłoń i zamknął oczy. Wokół mojego stawu skokowego ujrzałam światło. Po chwili nic mnie już nie bolało, nie było opuchlizny, kostka była jak nowa. Caspar wstał i się uśmiechnął. Teraz zobaczyłam, że miał nie więcej niż dziewiętnaście lat.
- Jak to zrobiłeś?
- To mój dar i każdego innego elfa.
- Dziękuję.
- Ach, to był zaszczyt. Jeszcze jakieś pytania?
- Tak. Ile masz lat?
- Sto dwadzieścia cztery? Zaskoczona?
- Nie po tym wszystkim to pikuś - mój głos ociekał sarkazmem -  Jesteś nieśmiertelny?
- Tak jak wszyscy, ale to nie znaczy, że nie można nas zabić. Każdą rasę można zabić, ale każdą inaczej. Wampiry zabija ogień, wilkołaki srebro, elfy trucizna, zmiennokształtnych broń palna, czarownice klątwy i jeszcze kilka innych rzeczy, ponieważ najbardziej przypominają ludzi chociaż nimi nie są, a ludzi zabić może wszystko. Nie mówię, że gdy elf zostanie postrzelony to nic mu się nie stanie. Nie. Zostanie zraniony, może zostać nawet poszkodowany do końca życia, ale to go nie zabije. Zori również można zabić wszystkim, lecz są sprytni, bardzo liczni i posiadają takie same dary jak my, więc szanse są wyrównane.
- Świetna perspektywa. Szkoda, że jestem człowiekiem. Na nic ci się na przydam. Zabiją mnie zrzucając z wysokiej skały.
- Ciebie nie. Ty masz wrodzoną ochronę. Tylko ty możesz się zabić. Nikt i nic nie może. - Sama decydujesz o swoim życiu, ale jeśli ktoś zrzuci cię ze skały kilka tygodni będziesz dochodziła do siebie, może jedynie uzdrowić cię jakiś elf lub czarownica.
- Jestem nieśmiertelna?
- Tak ty i chłopak - za dużo niedorzecznych informacji. Zerwałam się z miejsca i uciekłam. Teraz uważałam, co mam pod nogami.
- Zaczekaj - krzyczał Caspar, ale nie biegł już za mną - nie uciekniesz przed tym.
- Spróbuję - mruknęłam, ale Caspar już nie mógł mnie usłyszeć.
- Słyszałem - nadzwyczajny słuch, zapisać.

1 komentarz:

  1. Przeczytałam już obydwa rozdziały i są one genialne! Nie mogę się doczekać następnego i zobaczyć co będzie dalej :) pozdrowionka xx

    OdpowiedzUsuń