Brandon
wrzeszczał mi do ucha jakieś pięć minut. Czy on nie mógł
zrozumieć, że jak się uczy na sprawdzian z chemii całą noc to
nie jest tak łatwo zejść z łóżka? I w tym właśnie jest
problem, bo Brandon nie musiał się uczyć. Sam z siebie był
idealny. Zawsze świadectwo z wyróżnieniem, przykład do
naśladowania, nigdy nie upił się na imprezie, stypendium sportowe,
najpopularniejszy w szkole, diabelsko przystojny. To jest idealny
opis mojego starszego idealnego brata Brandona. Czasami nie mogłam z
nim wytrzymać, ale tylko czasami. Bo rzeczywiście był idealnym
starszym bratem. Czego nie można powiedzieć o mnie. Ja jestem
utrapieniem dla niego i moich rodziców, którzy nas ,,kochają’’
jestem pewna, że gdybym zniknęła z domu na tydzień nawet by tego
nie zauważyli. Nasi rodzice mają świetnie prosperującą firmę, w
której spędzają całe swoje życie. Mną zajmuje się Brandon. To
on nauczył mnie wiązać buty, to on gotował mi kiedy byłam mała,
to on czytał mi bajki na dobranoc, nie rodzice. Oni zostawiali nas w
wielkim domu samych z pliczkiem banknotów na całe dnie. Nie mówię,
że nie fajnie jest być bogatym, no bo jest, ale co z tego jeśli
wychowuję cię starszy brat, a mamę i tatę widzisz tylko na Boże
Narodzenie i ewentualnie na Wielkanoc. ,,Są bardzo zajęci, muszą
zarabiać na nasze utrzymanie, a ty musisz to zrozumieć, bo oni nas
kochają”, powtarzał przez cały czas Brandon, ale za każdym
razem kiedy to mówił słychać było, że coraz bardziej w to
wątpi. Przez te wszystkie lata nauczyliśmy się żyć bez nich.
Nie
idę dziś do szkoły - powiedziałam i naciągnęłam sobie kołdrę
na głowę. Lecz na nic zdały się moje wysiłki przy Brandonie,
który ściągnął ją ze mnie jednym ruchem.
-Idziesz
- powiedział stanowczo i ściągnął mnie z łóżka. Nie było to
nadzwyczajnie trudne przy mojej smukłej sylwetce i jego mięśniach,
na coś te laski w naszej szkole lecą.
Jestem
bardzo chora. - zakaszlałam sztucznie i klęłam w myślach swoje
zdolności aktorskie. - No dobra nie jestem, ale jestem strasznie
zmęczona.
-
Tak właśnie się dzieje kiedy ogląda się horrory do czwartej w
nocy.
-
Nie oglądałam żadnych horrorów! Uczyłam się dysocjacji jonowej!
Tym
lepiej jeśli uczyłaś się całą noc, na pewno nie chcesz jej
zmarnować. - wygrał i dobrze o tym wiedzią, bo z trudem
powstrzymywał uśmieszek zwycięzcy. Bądźmy ze sobą szczerzy nie
tak trudno ze mną wygrać, a Brandon zawsze wygrywał.
-
Już dobrze, dobrze. Pójdę, ale tylko dlatego, że zmarnowałam
kilka godzin mojego cennego życia na siedzenie przy książkach. Już
się tak nie szczerz. - klepnęłam go ręką w ramię i poszłam po
ubranie do szafy. W tym czasie Brandon zdążył opuścić mój
pokój.
-
Tylko się pospiesz. Śniadanie gotowe. - krzyknął ze schodów.
-
Jasne - odkrzyknęłam.
Teraz
wybierałam w co ubrać się do szkoły. W końcu wybrałam błękitne,
podziurawione dżinsy i bluzkę Diora, w kolorze pudrowego różu.
Dobrałam do tego zestawu piękny, złoty naszyjnik z białymi
perłami. Kolejna korzyść z bycia bogatym, możesz mieć wszystko
czego tylko zapragniesz, a ja kochałam zakupy.
Poleciałam
do łazienki, w której się ubrałam i zrobiłam lekki makijaż.
Wbrew pozorom zależało mi na wyglądzie. Dzięki temu, że ładnie
wyglądałam (i że jestem siostrą Brandona) ludzie mnie tolerowali.
Nie miałam w szkole wielu przyjaciół, a tak dokładnie to miałam
tylko jednego najlepszego przyjaciela, drugiego brata. Sam jest
naszym sąsiadem i rozumiał mnie jak nikt inny. Codziennie po szkole
przychodziliśmy do mnie lub do niego i gadaliśmy o wszystkim. O
polityce, szkole, filmach, gwiazdach, projektantach mody, modelkach,
jedzeniu, muzyce, książkach. Razem z Samem trzymamy się na uboczu
lubimy swoje towarzystwo, obracamy się w małym gronie, ale to nie
znaczy, że jesteśmy dziwadłami. O nie, rozmawiamy normalnie z
rówieśnikami. Sam nawet gra w szkolnej drużynie koszykarskiej.
Skoro mowa o sporcie to szybciutko wspomnę o tym, że mój rodzony
brat Brandon otrzymał stypendium sportowe. Naprawdę na to zasłużył.
Jest genialnym kapitanem drużyny koszykówki i bardzo chwali Sama.
Czasami, gdy nudzi nam się w domu urządzamy mały trening. Chłopacy
śmieją się z mojej fatalnej gry. No, przyznaję koszykówka to dla
mnie czarna magia. Kolejna rzecz, do której nie mam wyczucia. Jedyne
co mi się w życiu trafiło to ładna buzia. Mam długie, kręcone,
ciemno kasztanowe włosy, niebieskie oczy i duże usta. Wszystko się
nieźle prezentuje, a Brandon jest taki sam jak ja. Kręcone, krótko
obcięte kasztanowe włosy, niebieskie oczy, duże usta i czarujące
spojrzenie. Czasami chcę mi się śmiać kiedy widzę jak te płytkie
blondynki się do niego ślinią. Brandon nie ma dziewczyny. I
dobrze, na razie ja jestem najważniejszą dziewczyną w jego życiu,
ale bardzo się ucieszę kiedy znajdzie jakąś, która będzie go
warta. Niektóre dziewczyny ze starszych klas są dla mnie bardzo
miłe i myślą, że szepnę o nich dobre słówko Brandonowi.
Czasami pyta mnie o radę, którą zaprosić na kolację, a ja
polecałam mu tą, która jest najmilsza, najładniejsza,
najmądrzejszą i tą, która mi się nie podlizuję. Sam nie ma
żadnej dziewczyny, ale nie dlatego, że nie jest przystojny bo jest.
Te jego proste blond włosy, zielone oczy i długie rzęsy
przyciągają dziewczyny jak magnez, czasami zaprasza dziewczyny na
randki, no ale nie miał żadnej dłużej niż dwa tygodnie. Teraz
ja, powiem w prost jestem po nie udanym związku. Harry zdradzał
mnie z inną, a ja dowiedziałam się o tym od Sary, z którą
chodzimy często razem na zakupy, bo Sam nie ma na to cierpliwości i
muszę szukać koleżanek. Mniejsza o to, teraz jestem singielką i w
sprawach sercowych doradzam tylko moim chłopakom.
Usiadłam
na stołku w kuchni, a dużą, czarną torbę Gucci położyłam na
ziemi.
-
Co na śniadanie?
-
Jajecznica. Może być?
-
Pewnie. Masz dziś jakiś mecz?
-
Nie, ale wracam późno. Nie czekaj na mnie.
-
Gdzie idziesz?
-
Będziesz zła.
-
Może nie. No, powiedz mi.
-
Gdzie jest Sam? Kiedy jest potrzebny, to go nie ma.
-
Od kiedy masz przede mną tajemnice?
-
Nie, nie mam przed tobą tajemnic Cloe. Chodzi o to, że... już za
kilka miesięcy kończę szkołę… i muszę zacząć myśleć o
przyszłości. Chciałbym iść na medycynę, a najlepszy na ten
kierunek jest… Oxford. Dziś po szkole jadę tam na rozmowę.
Zakrztusiłam
się jajecznicą. Że co proszę?! Oxford, naprawdę? Przecież my
mieszkamy w Liverpoolu. Dlaczego wybrał uniwersytet tak daleko? Chce
się ode mnie uwolnić? Co ja bez niego zrobię? To on zastąpił mi
rodziców, kiedy wyjedzie stracę całą rodzinę. Będę sama, a ja
tego nie chcę.
Masz
mnie już dosyć? Nawet ci się nie dziwię. Też bym chciała jak
najszybciej uciec. - mówiłam cicho i miałam łzy w oczach.
Chciałam uciec do swojego pokoju i płakać w poduszkę, ale
wiedziałam, że ta rozmowa w końcu nastąpi, a teraz musiałam ją
zakończyć - Ale zasługujesz na najlepsze, zasługujesz na to i na
o wiele więcej i jestem pewna, że będziesz świetnym lekarzem, a
jeśli nie przyjmą cię to są prawdziwymi idiotami.
Podszedł
do mnie i przytulił. On też miał łzy w oczach, ale obydwoje
byliśmy zbyt dumni, aby je wypuścić.
-
Nie chcę się ciebie pozbyć, Clover. Gdybym tylko mógł zabrałbym
cię ze sobą, ale nie mogę. Po pierwsze, bo nie mam prawa. Po
drugie, bo musisz skończyć szkołę, a po trzecie nie wiem nawet,
czy mnie tam przyjmą.
-
Przyjmą, bo ja ci napisze CV. - Uśmiechnął się lekko.
Bóg
wie, co ty byś mi napisała w tym CV. - powiedział to i od razu
spoważniał -Porozmawiam z rodzicami, o moich planach i powiem im,
żeby od kiedy wyjadę coraz częściej przebywali w domu.
-
Nie! - krzyknęłam na wzmiankę o rodzicach, po moim trupie - Nic mi
nie da to, że będą tu siedzieć z komputerkami i pracować. Nie
było ich, gdy byli mi potrzebni, nie było ich kiedy oparzyłam sobie
rękę wrzątkiem, nie było ich wtedy gdy skręciłam kostkę, ani
wtedy kiedy upiłam się w Sylwestra. Nigdy ich nie było. I niech
tak zostanie. - chyba mnie zrozumiał, bo powiedział:
-
Uważam, że powinienem im powiedzieć o tym, aby się tobą zajęli,
ale chyba masz rację.
-
Nauczyłam się żyć bez nich i dam radę, nawet jeśli nie będzie
przy mnie ciebie. Poradzę sobie w końcu mam 16 lat, nie jestem
małym dzieckiem. Wszystkiego mnie nauczyłeś. - I właśnie wtedy
polały się łzy.
-
O mój Boże, Clover. Jeszcze nawet nie wiem, czy mnie przyjmą dziś
się dowiem, czy mam szansę.
-
Trzymam za ciebie kciuki i zawsze będę trzymać.
-
Kocham cię - przytulił mnie do siebie jeszcze raz i właśnie wtedy
usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Odskoczyliśmy od siebie jak
oparzeni.
-
Wejść - krzyknęłam do Sama.
-
Cześć, skarbie - zwrócił się do mnie i pocałował mnie w
policzek - siemka, Brandon. Cloe, rozmazał ci się tusz. Co się
stało?
-
Brandon, idzie na Oxford. - po co mam ukrywać prawdę przed Samem?
-
Idę na rozmowę...
-
Daj spokój i tak się dostaniesz - Sam był zachwycony, ale kiedy
spojrzał na mnie zapał ostygł mu od razu. Wiedział, że Brandon
jest dla mnie wszystkim.
-
Dam sobie radę w końcu mam jeszcze ciebie.
-
Tak będziemy przyjaciółmi na wieki.
-
Tak, a zaraz się spóźnimy do szkoły. Pogadamy kiedy dostanę list
z ładną pieczątką z Oxfordu. A teraz ładować tyłki do
samochodu.
Do
szkoły jedzie się około dziesięć minut. Kiedy dojechaliśmy
na mjiejsce czarnym BMW, cały parking był zawalony samochodami, ale
oczywiście jeśli jesteś popularny tak jak Brandon zawsze masz
najlepsze miejsce, nawet gdy przyjeżdżasz ostatni.
-
Dziś nie mogę was zabrać, bo od razu po szkole jadę na
uniwersytet.
-
Spoko, pójdziemy razem z Samem do domu.
-
Przykro mi księżniczko, ale dziś mam trening.
-
No to do domu pójdę sama.
-
Tylko uważaj na siebie. O kurde, muszę lecieć na razie - i już go
nie było.
-
My też musimy się pospieszyć - powiedziałam i wraz z Samem
pobiegliśmy do klasy.
W
szkole było tak jak zwykle. Nudno. Jedyne, co było ciekawe to
sprawdzian z chemii. Zadania były łatwe, ta noc nie była stracona,
ponieważ pierwszy raz byłam zadowolona z napisanego testu. Sam
również był. Poza tym umówiłam się na zakupy z Brigit, ale
dopiero jutro. Dzisiejszy dzień zapowiadał się dość słabo.
Wychodząc ze szkoły spotkałam Mindy.
-
Impreza?
-
Właśnie, to co przyjdziesz?
-
Powiedz. Chcesz, żeby przyszedł Brandon?
-
Nie! - krzyknęła i lekko się zarumieniła - Chodzi o to, aby
przyszedł… Sam.
-
Sam?! - tak się ucieszyłam. Samowi już jakiś czas podoba się
Mindy. Ta wysoka zielonooka o rudych włosach dziewczyna skradła jego
serce. Coś do niej czuł, ale bał się, że go odrzuci. To było do
niego niepodobne Sam zwykle był bardzo śmiały, a przy Mindy był
taki… małomówny?
-
Wiem, że się przyjaźnicie i pomyślałam, że moglibyście przyjść
razem. Sama bym go zaprosiła, ale w jego towarzystwie czuję się
taka onieśmielona i…
-
Pewnie - przerwałam jej - od kilku dni ciągle o tobie mówi. - no
co? Czemu nie ma wiedzieć?
-
Naprawdę? - była strasznie szczęśliwa.
-
No pewnie, ale się ucieszy.
-
Dzięki - rzuciła mi się w ramiona.
-
Ach, nie ma za co.
-
Och, może powinnam go zaprosić osobiście?
-To
jest świetny pomysł. Teraz ma trening.
-
Och, idealnie. Jeszcze raz dziękuję, Cloe - i rzuciła się
biegiem do sali gimnastycznej.
Patrzyłam
jak odbiega. W momencie kiedy zniknęła mi z pola widzenia, ruszyłam
do domu.
Świetne opowiadanie! Czekam na Rozdział 2! Obserwuję!
OdpowiedzUsuńMój blog - KLIK♥
Dzięki! Rozdział 2 już jest :) PS: Jest ich nawet 11 xx
UsuńSuper opowiadanie!
OdpowiedzUsuńhttp://paulablogxx.blogspot.com/
Ciekawie się zaczyna :) Poczytam potem dalej :) obserwujemy?:)
OdpowiedzUsuńgrlfashion.blogspot.com
Już obserwuję! Czekam na obserwację z twojej strony x
UsuńCiekawie!
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie i obserwacji
Mój Blog
Konkurs
Dzięki! Z chęcią zajrzę x
Usuńzaczyna się super :D aż sama jestem ciekawa co będzie dalej ! :)
OdpowiedzUsuńmyśl lepiej nad wydaniem książki ! a w wolnym czasie zapraszam do mnie http://modnemadam.blogspot.com/
Genialne, czekam na więcej! *.*
OdpowiedzUsuńhttp://carolineworld123.blogspot.com/
Zacny początek:) postanowiłam przeczytać całość po rozdziale dziennie:) żałuję że nie wpadłam na ciebie wcześniej:)
OdpowiedzUsuńhttp://przewodnik-czytelniczy.blogspot.com