19 września 2016

Rozdział 32

***

- Jak się nazywasz? - zapytał.
- Clo... Clover? - odpowiedziała, lecz jej odpowiedź brzmiała bardziej jak pytanie.
- Dobrze. Kim jesteś? 
- Wybranką proroctwa - odparła pewniej.
- Jesteś z tego dumna?
- Nie.
- Wspaniale. Co masz zrobić?
- Zabić.
- Świetnie. Jak to zrobisz?
- Bez uczuć. Szybko. Sprytnie. Ostatnią rzeczą jaką zobaczą w swoim życiu będzie moja twarz.
W jego oczach pojawiła się duma.
- Po co?
- Aby ich zniszczyć. Zniszczyć te karykatury! Zemścić się za to, co mi zrobili.
Zacisnęła mocno pięści, a on był zadowolony, że odwalił kawał dobrej roboty.
- Ostatnie pytanie - zapowiedział z uśmiechem na twarzy - Po czyjej stronie jesteś?
To było najłatwiejsze pytanie. Nawet nie mrugnęła odpowiadając na nie.
- Zori.
Przyglądał się dokładnie dziewczynie, a ona przypatrywała się beznamiętnie ścianie. Poklepał ją po ramieniu i wyszedł z pokoju. Poszło gładko. Wykonał swoje zadanie, a Pan będzie zadowolony z efektów. Sprawnie zrobił pranie mózgu, Clover. Idealnie wypełnił swoją misję.
Ruszył długim korytarzem z uśmiechem samozadowolenia.
                                                                  
                                                     ***
22 listopada 2017

Dziś są jej urodziny. Dziś skończyłaby siedemnaście lat. Dokładnie półtora roku temu zaginęła jego młodsza siostra. Uciekła pewnej nocy z domu. Tej nocy powiedziała mu kilka rzeczy. Przez to, co powiedziała chciał ją wysłać do psychiatry. Gdyby postąpił inaczej siedziałaby tutaj na przeciwko niego. Śmiała się z jego słabych żartów, ale byłaby z nim.
Odłożył szklankę z whisky na kryształowy stolik do kawy. Oparł łokcie na kolanach i zaczął masować skronie. Alkohol krążył mu w krwi. Postanowił się dzisiaj upić, dzisiaj chce zapomnieć i odsunąć od siebie wyrzuty sumienia.
Wyjechał na studia za namową rodziców. Powiedzieli, że może to zajmie chociaż w małym stopniu jego myśli.
Szukał jej. Gdy na drugi dzień, gdy poszedł ją obudzić zastał tylko starannie posłane łóżko, zamiast jego siostry. Skontaktował się z policją i zgłosił jej zaginięcie. Cały dzień dzwonił do jej znajomych pytając, czy może jej nie widzieli. Sam, sąsiad, a zarazem jej najlepszy przyjaciel, pomógł mu rozwieszać po mieście plakaty. Był tak samo przygnębiony, jak Brandon. Jego najlepsza przyjaciółka zniknęła i nawet się z nim nie pożegnała. Najpierw był smutny i przygnębiony. Później smutek i rozpacz przeobraziły się w złość, nie w wściekłość i garnęło go uczucie pustki. Nie ufał już ludziom, nigdy nie ufał, ale teraz nawet nie chodził na randki. Każda dziewczyna jaką spotkał przypominała mu, Clover. Tęsknił - rzecz jasna - to ona była jedyną osobą, której mógł się zwierzyć, jako jedyna go rozumiała i mógł z nią porozmawiać o wszystkim. Stracił ją. Stał teraz przed zakładem poprawczym i palił papierosa. Dzisiaj były jej urodziny. Dzisiaj był dzień, w którym jego znajomi wychodzili z więzienia dla nieletnich. Dzisiaj powinni świętować te dwie rzeczy. Ale teraz został tylko on sam. Był wściekły na swoich przyjaciół, że go zostawili. Przyszedł tu... Sam nie wie po co. Przyszedł tylko po to, aby zobaczyć czy jest w stanie im wybaczyć.
Metalowe wrota rozsunęły się, a z za nich wyszła dwójka chłopaków. Każdy z nich trzymał w ręku swoją torbę. Kiedy go zobaczyli podeszli do niego niepewnie. Sam też się zmienił. Nauczył się być sam. Wmawiał sobie, że nie potrzebuje nikogo do szczęścia - oczywiście to było kłamstwem. Kiedy tylko ujrzał Rona i Monstera zmierzających w jego kierunku, jego serce zaczęło mocniej bić, ręce zaczęły się pocić. Zaciągnął się tą trucizną po raz ostatni. Następnie rzucił niedopałek na ziemie i zdeptał go końcówką buta. Włożył ręce do kieszeni kurtki. Dwójka chłopaków ustała przed nim i rzucili torby na ziemie. Stali chwilę do póki głosu nie zabrał Ron.
- Nie wiedziałem, że palisz.
- Ostatnio się wciągnąłem - odparł.
- Co się stało? - zapytał Monster. Może byli nieobecni przez dwa lata, ale znali go jak nikt inny. Wzruszył ramionami i po chwili przyciągnął każdego z przyjaciół, po kolei do męskiego uścisku.
- Jestem tak cholernie na was wściekły, a zarazem tak szczęśliwy, że nie wiem na co się zdecydować. Teraz powinienem wam dać w mordę, ale myślę, że odpowiednio się wami zajęli przez te dwa lata.
Sam widział, ze jego koledzy zmienili się. Na pewno przypakowali i zrobili sobie kilka nowych tatuaży.
- Nie wiem, czy powinienem pytać, bo czuję, że przez te dwa lata straciłem ten przywilej - zaczął Monster - Ale co u, Clover?
Na to pytanie Sam się spiął, lecz był przygotowany na nie.
- Zaginęła - powiedział krótko.
- Jak to?! - wykrzyknął, Ron, a jego ręce zacisnęły się w pięści.
- Nic więcej nie wiem - westchnął zrezygnowany - Półtora roku temu. Dzisiaj nawet nie wiem, czy żyje. - kopnął kamień leżący na drodze.
Podczas drogi do domu, chłopacy zadawali Samowi mnóstwo pytań odnośnie brunetki. Widać było, że nie mogli się pogodzić z tym, że ta dziewczyna zniknęła.
Tymczasem, Brandon siedział na schodach swojego domu całkowicie pijany, lecz jego palce uparcie zaciskały się na flaszce wódki. Śmiał się, płakał, a nawet czasami przysypiał. Trzej mężczyźni szli dyskutując ze sobą zawzięcie. Brandon patrzył na nich i bełkotał coś pod nosem. Jeden z przechodniów usłyszał go i spojrzał w jego kierunku. Przyglądał mu się uważnie i w końcu go rozpoznał.
- Brandon? - Sam, podbiegł do niego, a za nim pozostała dwójka, nie dowierzając, że nietrzeźwy mężczyzna może być bratem ich przyjaciółki. - Coś ty ze sobą zrobił, chłopie?
Wszyscy trzej pomogli go zaprowadzić do domu i położyli na kanapie w salonie. Sam rozejrzał się uważnie po pomieszczeniu, ledwo się opanował przed wybuchem.
- To wszystko przeze mnie... -wymamrotał pijany mężczyzna.
- Co? - zwrócił się do niego sąsiad.
- Chciałem ją wysłać do psychiatry, przez to uciekła...
- Jak to? Czemu?! - wściekł się. Chciał coś rozwalić.
- Zaczęła bredzić...
Nie powiedział nic więcej tylko zasnął. Sam nawet zazdrościł mu tego stanu. Chłopak zapomniał. Szkoda, że oni wszyscy nie mogą zapomnieć.
                                                                      
                                                      ***

- Nie - odpowiedział mu Gabriel - William, czy możesz...
Chłopak nawet nie dał dokończyć Gabrielowi, a już uaktywniał swoją tarczę. Czarownice i czarownicy sprawdzali, czy dadzą radę przebić się przez to zabezpieczenie. Wysyłali w jego stronę pioruny, kule lodowe, fale wody, smugi ognia, tornada i wiele innych śmiercionośnych ataków. Tarcza, jednak ochroniła chłopaka przed wszystkimi. Angel z uśmiechem na twarzy patrzyła, jak ten chłopak świetnie poradził sobie z każdym zagrożeniem. Był opanowany i skupiony na zadaniu jakie wykonywał. Nie mogła zaprzeczyć, że był też przystojny. Gdy pierwszy raz go zobaczyła poczuła "motylki w brzuchu". Była najsilniejszą czarownicą na świecie. Mogła zmusić każdego, aby się w niej zakochał. Nigdy nie spotkała na swojej drodze mężczyzny, który by jej się spodobał tak, jak William. Westchnęła głośno, a kiedy jego tarcza opadła, zaczęła klaskać. Nie mogła zaprzeczyć, że zauroczyła się w chłopaku.
William poczuł na sobie czyjś wzrok. Nie było to spojrzenie czarownicy, Angel. Odwrócił się za siebie, a od razu mógł dostrzec, Clover. Dziewczyna zachichotała, kiedy Will złapał się za serce, w geście przerażenia. Było to dziwne, że dziewczyna zakradła się i go zaskoczyła. Głównie to wszyscy zakradli się do niej i przyprawiali ją o skok adrenaliny. Sama nigdy nie pomyślała, aby wykorzystać tę broń przeciw komuś innemu, ale to była, Clover. Tego... po prostu nie ogarniesz.

6 komentarzy: