3 maja 2016

Rozdział 21

Zaczęłam powoli otwierać oczy. Podniosłam się z łóżka (tak na marginesie strasznie nie wygodnego)  i usiadłam po turecku na nim. Przetarłam twarz dłonią. Gdy odsuwałam rękę zauważyłam, że była cała pokryta zeschniętą krwią. Skrzywiłam się na ten widok i zaczęłam sobie przypominać wydarzenia z ostatniej nocy. Po chwili wszystko wróciło. Pamiętam jak straciłam przytomność w lesie, więc...
- Gdzie ja jestem? - szepnęłam. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Siedziałam właśnie na wielkim granatowym łóżku, takim samym jakie mam ja w swojej sypialni. Pokój nie wiele się różnił od mojego. Jedyną różnicą była kolorystyka. U mnie przeważała biel i fiolet, a tutaj granat i czerń. Nagle mój wzrok przykuł ruch na fotelu pod oknem. Zaciekawiona postawiłam stopy na ziemi. Rany, które tak niedawno je szpeciły, zniknęły. Zapewne kilku uroczych elfów mi pomogło. Powolutku podnosiłam się z łóżka, aby nie wydać żadnego dźwięku. Kiedy stałam już na nogach, zaczęłam podchodzić na palcach do fotelu. Ktoś na nim spał. Pod tytułem...
- William! - krzyknęłam. Podniósł się od razu do pozycji siedzącej i rozejrzał dookoła, gdy zobaczył moją rozbawioną minę posłał mi zirytowane spojrzenie. Zabawne. Jego twarz umie wyrażać w ciągu kilku sekund trzy sprzeczne emocje. Strach, zdezorientowanie i zirytowanie. A czasami ta buźka przybiera jedynie maskę. Wtedy jego twarz wygląda jakby była zrobiona z wosku - bez emocji.
- Pali się? Powódź nadchodzi? - zapytał spokojnie, na co uśmiechnęłam się jeszcze szerzej, a on pokręcił głową, co miało znaczyć "dla tego człowieka nie ma już nadziei". Widząc, że William rozwalił się na fotelu, nie zostawiając ani kawałka wolnego miejsca , przysiadłam na ziemi.
- Czyj to pokój? - zapytałam.
- Mój.
- Dlaczego jestem tu, a nie u siebie?
William wzruszył na to tylko ramionami i zamknął ponownie oczy. Wstałam i ustałam przy nim.
- William? - dźgnęłam go w policzek.
- Hmmm... - mruknął.
- Co ty robisz?
- O trzeciej w nocy? Biegam po lesie i szukam szczęścia - padła odpowiedź.
- Musimy wstać i powiedzieć, co...
- Clover, kiedy ty spałaś my wszystko obgadaliśmy.
- Jak to wszystko obgadaliśmy, kiedy ja spałam?!
- Uspokój się. Zostałaś dźgnięta nożem. Prawie wykrwawiłaś się na śmierć. Plus jeszcze jesteśmy w mieście wampirów. Byłaś wykończona, kiedy cię tu przynieśliśmy. Nawet mi do głowy nie przyszło, żeby cię budzić. - westchnął - Musiałaś wypocząć, ja też muszę to teraz zrobić. Jutro Ci wszystko opowiem. Zgoda?
- Zgoda - mruknęłam.
- Dobranoc - powiedział niewyraźnie i zagrzebał się w kocu na fotelu. Ja wstałam zaś z ziemi, zaciskając usta w wąską linię i rozejrzałam się wokół, zastanawiając się co ze sobą zrobić. Nagle mnie oświeciło. Trzeba z kimś pogadać.

- Cześć, Joe! - krzyknęłam w zarośla, widząc ogon lisa wystający z krzaków. Następnie ukazał mi się w całości.
- Ach, to ty człowiek. - westchnął znudzony i ponownie wskoczył w krzaki.
- Też się cieszę, że cię widzę. - burknęłam.
- Słyszałem od wiewiórek o wczorajszych atrakcjach. Dobrze, że nic Ci nie jest. Zapewne przyszłaś o tym pogadać?
- Tak.
- Chętnie Cię wysłucham, dawaj.
- Wszystko to mi się przyśniło, dlatego... - nie dokończyłam, bo Joe jak Struś Pędziwiatr wybiegł z zarośli i ustał przede mną z wytrzeszczonymi patrzałkami.
- Jednak, to nie zwykłe koszmary.
- Brawo, inteligencjo. Do tego to ja sama doszłam - odezwałam się lekko zaniepokojona.
- Czy przypominasz sobie, o czym były poprzednie?
- Tak, ale...
- Clover, słuchaj teraz uważnie, bo od tego może zależeć los nasz, jak i twój. Przez jeden zignorowany "głupi" sen, możemy przepłacić życiem. Co Ci się śniło pierwszy raz?
- Trupy. Wszyscy tam leżeli, wszyscy których znałam i ja... ja pomogłam ich zabić. Ale to był koszmar.
- Skąd ta pewność, może...
- Nie, Joe - pokręciłam przecząco głową. - Teraz umiem je rozróżniać. Te wizje... kiedy one następują czuję jakbym w nich była. W czasie wizji i po jej zakończeniu mam świadomość. Moje mięśnie się kurczą. Żołądek zaciska. Ciało drży, a nogi i ręce są jak sparaliżowane. Joe, zaufaj mi. Pierwszy sen był niewyraźny i obudziłam się jedynie zlana potem. Przy drugiej i trzeciej nocy poczułam się tak jak Ci to opowiedziałam.
- Dobrze. Więc pierwsza to koszmar, a druga?
- Byłam wtedy w lesie. Był tam... Malcolm. Tylko, że wyglądali inaczej. Mieli w sobie widoczne połączenie ze wszystkimi rasami. Ktoś zadawał mi ból... nie dotykając mnie. To było dziwne. A później, pojawiła się dziewczyna. Nie, nie dziewczyna - to byłam ja. Tylko, że ja siedziałam w krzakach i starałam się od nich uwolnić. A "ja" szłam razem z grupą, nikt nie zauważył, że to nie byłam ja. Myślisz...
- Myślę, ze mają plan.
- Więc musimy poinformować o tym resztę - oznajmiłam stanowczo.
- Nie, Clover. Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ale to proroctwo daje Ci te wizje. Wiąże się z tym historia, ale mam przeczucie, że w kolejnym śnie sama Ci się ona objawi. Wracając do tego, żebyśmy powiedzieli wszystkim o tym, nie zgadzam się. Proroctwo pokazuje Ci te wizje nie bez powodu. Są dwie opcje: chce abyś im zapobiegła, albo żebyś je wypełniła. Sama będziesz musiała dojść do tego, czy chcesz aby doszły do skutku i nic nie będziesz robić, czy zrobisz wszystko, aby tylko ich nie wypełnić. Jedna z tych opcji, bądź pewna prowadzi do wygranej. Ale którą... wybrać będziesz musiała sama. Proroctwo stawia Cię przed próbą. Mówiąc o tym wszystkim innym, zniszczysz opcję numer jeden. Zachowaj to dla siebie Cloe i ty sama zadecydujesz co zechcesz zrobić, póki co jestem do twojej dyspozycji. Jednak, gdy zechcesz wypełnić wizję, musisz się liczyć z tym, że będziesz musiała się stać genialną aktorką, nauczyć się wyłączać emocje, wykazać się sprytem i przebiegłością. Po prostu będziesz musiała umieć wykorzystać przewagę. Pamiętać, że walczysz dla nas - westchnęłam - A co z tą ostatnią?
- Pokazała mi sytuację w lesie i... siebie. Mówiła, że mam ich ratować.
- Tego też dowiesz się w swoim czasie.
- W lesie, pojawiły się cztery postacie. Od czterech żywiołów. Oni...
- Stróże. Przyszli naprawić zniszczenia?
- Tak, co...
Joe prychnął pogardliwie.
- Te postacie mogą jedynie naprawiać, nigdy nie pomagali nam, bo nie mogli. Byli bardzo potężni, ale teraz mogą jedynie po czarować sobie w swoich żywiołach i czynić tylko dobro dla... wystroju tego świata. Trzymają się z czarownicami, bo są jakby najbardziej z nimi powiązani. Pilnują przejścia pomiędzy dwoma światami... i tyle. Czarownice pewnie wysłały ich po to, aby przekazać Ci wiadomość.
- Przekazali, a na niej...
- Nie! Człowiek, nie możesz mi przekazać tej informacji, bo została przekazana Tobie i nikomu innemu.
- Czasami się zastanawiam, czemu zawsze dla mnie jest tak wiele zadań, dlaczego William nie może...
- On jeszcze odegra swoją rolę, Clov. Gdyby tak nie było proroctwo nie marnowało by na niego czasu, ani energii.
- Muszę się zbierać, Joe. Dziękuję Ci za wszystko.
- Nie ma za co człowiek. Zawsze do usług.
- Pa, Joe.
Poszłam teraz uzyskać wyjaśnienia z wczorajszej tajnej narady, zdrajców.

                                                                             ***

- Słucham - weszłam przez wielkie drzwi do sali narad i przerwałam wszystkie dotychczas toczące się tam rozmowy. Paul, Lucas, Gabriel, Ryan, Caspar, Michel zawzięcie o czymś dyskutowali, a do ich konwersacji najwyraźniej co chwila wtrącali się Mark i William, bo siedzieli niedaleko i wyglądało to tak, że słuchali mężczyzn z boku. Dalej stały jakieś wampiry w małych grupkach wzrok wszystkich przeniósł się na mnie. Ku mojej niechęci w kącie stał Harry i zirytowany spojrzał na mnie kiedy przerwałam mu rozmowę z dwoma innymi wampirami. Lecz nie poświęciłam mu więcej uwagi. Podeszłam do stołu, gdzie stali przywódcy trzech ras i następca czwartej. Skrzyżowałam ręce na piersi i popatrzyłam na zebranych w sali panowała totalna cisza. - Słucham, co takiego wczoraj ustaliliście i ile wiecie?
- Postanowiliśmy, ze jak najszybciej wyruszymy do obozu czarownic - zaczął Paul, ale ja krzyknęłam.
- NIE! - wzdrygnęli się.
- Dlaczego: nie? - zapytał William i zmrużył lekko oczy, co znaczyło "co ukrywasz, skarbie?".
- To znaczy... Emm... Po co ten pośpiech?
Spojrzeli na mnie jak na głupią, ale William nie dał się wkręcić.
- Przecież i tak nie wiemy gdzie szukać czarownic. To będzie najtrudniejsze zadanie. Może lepiej mieć jakiś plan, nie działajmy pochopnie, bo może oni tego od nas oczekują? Chcą, żebyśmy rzucili się na głęboką wodę i zaczęli szukać wiedźm, gdy oni zaatakują ponownie tutaj lub jeszcze lepiej. Zaatakują nas?
Wiem, że tak się nie stanie. Malcolm teraz z pewnością szykuje się do wojny, zdając sobie sprawę, że bitwy po drodze będą bezskuteczne, ale oni nie musieli o tym wiedzieć. Ważne, aby czarownice przygotowały się szybko, bo nie będę mogła ich zwodzić w nieskończoność.
- Ona ma rację, nie możemy tak na pstryk ruszyć do kolejnego obozu. Najpierw plan - oznajmił Michel, a ja westchnęłam z ulgą. William zgromił mnie wzrokiem i nie spuszczał go ze mnie przez resztę spotkania, kiedy to wszyscy starali się obmyślić jakieś sensowne wyjście z tej sytuacji. Kiedy zrezygnowani opuścili salę, ja też wyszłam. Za sobą usłyszałam czyjeś kroki, starałam się przyspieszyć, ale za każdym razy ten ktoś przyspieszał razem ze mną. W końcu zaczęłam biec, ale nie trwało to długo, bo przebiegając między korytarzami uznałam, że ucieczka nie ma sensu. Zatrzymałam się gwałtownie i ten ktoś wpadł na mnie przewracając nas na ziemie. Spojrzałam na mojego napastnika, którym (jakżeby inaczej) był William.
- Czego? - warknęłam, leżąc cały czas na podłodze, a on obok mnie.
- Coś ukrywasz.
- A ty chcesz wiedzieć co? - przechylił głowę na bok i spojrzał mi w oczy.
- Chce żebyś mi zaufała i sama powiedziała - westchnęłam.
- Chciałabym, ale nie mogę - szepnęłam.
- Najwidoczniej masz powód - podniósł się z ziemi i podał mi dłoń, którą przyjęłam bez wahania. Staliśmy teraz naprzeciwko siebie. Dzieliły nas od siebie centymetry. On nachylił się, a ja stałam oniemiała. Poczułam jego ciepły oddech na karku i mimowolnie przeszedł mnie dreszcz. - W takim wypadku ja też mogę mieć swoje sekrety, Clov. Nie będę Cię zmuszał, abyś powiedziała mi, co cię dręczy, nie będę dociekał. Tylko myślałem, że jesteśmy partnerami. Nie wiedziałem, że możemy zacząć działać solo.
Po tych słowach odsunął się i odszedł.
- William! - krzyknęłam za nim, ale nawet się nie obejrzał. Tupnęłam nogą jak pięcioletni bachor, który nie dostał lizaka. Chciało mi się płakać. Czy ten człowiek nie rozumie, że nie mogę mu powiedzieć?! Czy nie może tego uszanować... Chwila on to uszanował. Ughhh. Czułam się przez niego zdezorientowana i byłam pewna, że to właśnie chciał osiągnąć. Ale przykro mi Panie Skomplikuję Ci Życie Jeszcze Bardziej nie mogę Ci nic powiedzieć.
Wróciłam do swojej sypialni rzuciła ubrania na podłogę i ruszyłam do łazienki wziąć prysznic. Kiedy wróciłam do pokoju, chwyciłam bezrękawnik i wyjęłam z jego kieszeni pergamin, który dostałam od Stróży. Rozwinęłam go i tak jak się spodziewałam... był pusty. Odłożyłam go na stolik nocny. W tym momencie chciałam już tylko odpłynąć. Zamknęłam oczy, a na sen nie musiałam czekać długo.

Ta sama kobieta, która nawiedziła mnie w ostatnim śnie, stała teraz i wpatrywała się we mnie tymi swoimi czarnymi gałami i czerwoną szparką.
- Clover - wypowiedział moje imię - Należą Ci się chyba wyjaśnienia. Podejdź tu, dziecko. I chociaż wygląd tej kobiety mnie przerażał, bez wahania podeszłam bliżej niej.
- Usiądź - nakazała, a ja wypełniłam jej polecenie zanurzając się w miękkim fotelu - Jest wiele rzeczy, które muszę Ci przekazać, ale zacznijmy od początku. Pewnie chcesz się dowiedzieć jak powstała księga proroctw?
Skinęłam głową.
- Mam na imię Eleonora. Tysiąc lat temu, kiedy w tej krainie panował spokój i ład. Wszystkie stworzenia żyły ze sobą w zgodzie i nikt nigdy nie pomyślałby, że mogą tu istnieć takie istoty jak zori. Żyłam tu wraz z moim ojcem Walterem. Od zawsze przynależałam do gatunku czarownic. Tyle tyko, że nie byłam nią. Moi rówieśnicy uczyli się zapalać płomyczki na ręku, czy czarować kwiatki na łące, a ja umiałam już wywoływać tsunami i zamrażać lewą ręką wszystko, co się poruszało. Wirginia, która była tego czasu przewodniczącą czarownic mówiła mi, że kiedyś obejmę jej stanowisko, bo jestem tak potężna. Któregoś dnia, gdy wróciłam ze spotkania z przyjaciółkami do domu, zobaczyłam mojego ojca. Nie wyglądał tak jak zawsze. Jego oczy stały się czarne, puste i złowrogie. Już nie widziałam w nich miłości, którą okazywał mi każdego dnia. Jego usta również zmieniały się w ten kolor i włosy z blondu na kruczą czerń. Pamiętam jakie wtedy do mnie wypowiedział słowa. ,,Chodź, Eleonoro. Przywołajmy naszych pobratymców”. I wtedy się stało to samo ze mną, ciemność opanowała moje ciało. Na zewnątrz wyglądałam jak śmierć, ale w środku, w środku panowało dobro. Nie odpowiedziałam na słowa ojca, ale wraz z nim wyszłam z domu. Biegło w naszą stronę wielu najsilniejszych czarodziei, którzy próbowali za pomocą żywiołów nas powstrzymać. Na ich starania mężczyzna, który kiedyś był kowalem i moim ojcem zaśmiał się. Podniósł swoją dłoń i w jednej chwili dawni obrońcy upadli na ziemię z martwymi oczami. Wlokłam się za tatą do kręgu gdzie dziewczęta w wieku szesnastu lat stawały się dojrzałymi czarownicami.,,Zaczynamy, Eleonoro! Wezwijmy demony, które zasłały nas tu w tej misji!”. Weszliśmy do kręgu i wtedy zaczęły zbiegać się do nas wszystkie czarownice i czarodzieje z naszego obozu. Ja i ojciec zabijaliśmy ich. Nie chciałam tego, bo w środku krzyczałam ,,Nie!”. Kiedy nadbiegła Wirginia i czterej główni magowie spojrzeli na nas i próbowali swoimi mocami nas pokonać. Wtedy stało się coś niezwykłego. Moje oczy z pustych, czarnych dziur, zamieniły się w moje dawne fioletowe. Czułam wtedy przypływ tak wielu emocji. Głównie strachu, bo nie chciałam, aby demony zaatakowały tych biednych ludzi. Wirginia dostrzegła moje spojrzenie i uśmiechnęła się smutno. Następnie wypowiedziała bezgłośnie słowa ,,Musisz go zabić”. Wiedziałam kogo i skinęłam jej lekko głową, zamieniając oczy z powrotem. Ojciec zaczął już formować krąg, a ja pomagałam mu. Kiedy dał znak, że mam samodzielnie utworzyć krąg ognia wiedziałam, że to moja szansa. Kiedy sznur ognia pozornie toczył koło i znalazł się zaledwie w odległości jednego metra od prowodyra tego zamieszania. Skierowałam całą swoją moc w człowieka, któremu ufałam, którego kochałam, i który troszczył się o innych, a tak naprawdę cały czas realizował swój niecny plan. Wirginia i reszta magów przyłączyła się do mnie, a wtedy demon zamienił się w proch. Opadłam bezwładnie na kolana. Po takim przypływie zdrady dla dobra mój wygląd w ogóle się nie zmienił. Wirginia uklękła przy mnie i szeptała ,,Postąpiłaś słusznie”. Następnego dnia zdradziła mi, że już nigdy nie będę dobrą czarownicą, że nawet gdy teraz myślę, że już nigdy nikogo nie skrzywdzę mój stan ulegnie zmianie. Powiedziałam jej, aby zrobiła wszystko, co w jej mocy, abym już nigdy nikogo nie zabiła. Zaproponowałam jej nawet swoją śmierć. Rozważała to długi czas, aż w końcu podjęła decyzję. Zamknie mnie w księdze proroctw. Zgromadzili się przedstawiciele najlepszych magów każdego żywiołu. Księga leżała na środku kręgu, a czarodzieje otoczyli ją i mnie. Wtedy Wirginia uśmiechnęła się do mnie i wygłosiła uroczystą mowę ,, Zebraliśmy się tu, aby umieścić duszę Eleonory w księdze proroctw. Ten demon udowodnił, że zasługuję na coś więcej niż jej pobratymcy ratując nas i odwracając się od swojego stwórcy. Lecz, aby oczyścić jej duszę całkowicie ze zła, Eleonora będzie służyła w następnych tysiącach lat stworzeniom jej potrzebujących. Ukazując przyszłość. Eleonora będzie służyła dobru i za to zostanie wynagrodzona”. Zakończyła tymi słowami i tak znalazłam się w księdze. Chcę Ci pomóc. Po to tu jestem. Oczyszczam się. Tak to się zaczęło. Mam moc, Clover. Taką moc o jakiej inni mogą tylko pomarzyć. Wirginia powiedziała mi, ze nigdy nie będę mogła zostać dobrą czarownicą. Myliła się. Z nazwy i wyglądu jestem tylko demonem. Lecz nie jestem tu, aby powiedzieć Ci co masz zrobić. Nasze wzloty i upadki nas kształtują. To one zmieniają nas samych, sama będziesz musiała dojść do tego, co będzie słuszne. Będę Ci posyłać wizję, pomogę Ci, ale to ty sama dojdziesz do sukcesu, bądź porażki. Chociaż nie wybrałam Cię po to, abyś odnosiła porażki, czyż nie? Zrozumiesz, Clover, że na świecie wszystko ma swoje miejsce, a niektórzy mogą decydować o tym miejscu. Teraz, Clover idź naprzód bez względu na wszystko. Zamknij dawny rozdział i otwórz się na nowy.





6 komentarzy:

  1. Hej, ja jestem kumplem ze szkolnej ławy Foxesa i Noira (tak kazali siebie tutaj nazwać) i przekazuję info że są oni zablokowani przez googla czy coś tam, bo jakieś dziewczyny z bloga hiczi ich zgłosiły zanim wy zgłosiliście je, czy coś w tym stylu no i chłopaki kombinuja jak by tu sie odblokować, bo mają blokade na pół roku. A i kazali przekazać że Melodie i Henryk czy ktoś tam też jest tak wpakowany po uszy. No to ten.. pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, dzięki za info. Zapytaj się "kumpli ze szkolnej ławy", czy możemy im jakoś pomóc. Bo tak jakby jesteśmy dłużniczkami i jak możemy coś zrobić to nam przekaż, proszę. Może my coś ogarniemy.

      Usuń
    2. Od Foxesa i Noira7 maja 2016 07:45:00 CEST

      Hej, to znowu ja. Foxes i Noir kazali mi przekazać (zapisałem sobie słowo w słowo na kartce): dziewczyny! dzięki za propozycję, bo mamy taki pomysł, że może byście napisały do bloggera o odblokowanie nas? Warto spróbować, my próbowaliśmy zakładać nowe konta itp. ale za każdym razem blogger identyfikował nas jako nas i nic nie dało się z tym zrobić! Udało nam się tylko tyle, że możemy wchodzić na strony bloggera, tyle że nie na waszą! Zostańmy w kontakcie póki co przez naszego kumpla.
      Także ten powodzenia czy coś tam. Pozdrawiam.

      Usuń
    3. No cześć, wpadłyśmy na ten sam pomysł, kiedy pierwszy raz już do nas napisałeś. Wysłałyśmy wiadomość i wczoraj otrzymałyśmy odpowiedź. Bardzo przepraszają, ale mają za dużo zgłoszeń i naszą sprawą, zajmą się później. Słabo. Zastanawiałyśmy się nad tym, co jeszcze można zrobić i może moglibyście założyć sobie nowe konta na innych komputerach? Próbowaliście? Pojęcia nie mamy czy to zadziała, bo nigdy nie byłyśmy zablokowane i nie wiemy na czym dokładnie to polega i jakie opcje są bloknięte, ale może warto spróbować, jeśli na to nie wpadliście.

      Usuń
    4. Gdzie nowy rozdział?

      Usuń
    5. Toć jak jest sie zablokowanym przez blogeera, to on cie namierza i ne można zakładać nowych kont ani z innych kompów wchodzić. A na wasz blog można wejść tylko zalogowanym teraz ughh

      Usuń