12 grudnia 2015

Rozdzial 1

- Wstawaj Clover!
Brandon wrzeszczał mi do ucha jakieś pięć minut. Czy on nie mógł zrozumieć, że jak się uczy na sprawdzian z chemii całą noc to nie jest tak łatwo zejść z łóżka? I w tym właśnie jest problem, bo Brandon nie musiał się uczyć. Sam z siebie był idealny. Zawsze świadectwo z wyróżnieniem, przykład do naśladowania, nigdy nie upił się na imprezie, stypendium sportowe, najpopularniejszy w szkole, diabelsko przystojny. To jest idealny opis mojego starszego idealnego brata Brandona. Czasami nie mogłam z nim wytrzymać, ale tylko czasami. Bo rzeczywiście był idealnym starszym bratem. Czego nie można powiedzieć o mnie. Ja jestem utrapieniem dla niego i moich rodziców, którzy nas ,,kochają’’ jestem pewna, że gdybym zniknęła z domu na tydzień nawet by tego nie zauważyli. Nasi rodzice mają świetnie prosperującą firmę, w której spędzają całe swoje życie. Mną zajmuje się Brandon. To on nauczył mnie wiązać buty, to on gotował mi kiedy byłam mała, to on czytał mi bajki na dobranoc, nie rodzice. Oni zostawiali nas w wielkim domu samych z pliczkiem banknotów na całe dnie. Nie mówię, że nie fajnie jest być bogatym, no bo jest, ale co z tego jeśli wychowuję cię starszy brat, a mamę i tatę widzisz tylko na Boże Narodzenie i ewentualnie na Wielkanoc. ,,Są bardzo zajęci, muszą zarabiać na nasze utrzymanie, a ty musisz to zrozumieć, bo oni nas kochają”, powtarzał przez cały czas Brandon, ale za każdym razem kiedy to mówił słychać było, że coraz bardziej w to wątpi. Przez te wszystkie lata nauczyliśmy się żyć bez nich.
Nie idę dziś do szkoły - powiedziałam i naciągnęłam sobie kołdrę na głowę. Lecz na nic zdały się moje wysiłki przy Brandonie, który ściągnął ją ze mnie jednym ruchem.
-Idziesz - powiedział stanowczo i ściągnął mnie z łóżka. Nie było to nadzwyczajnie trudne przy mojej smukłej sylwetce i jego mięśniach, na coś te laski w naszej szkole lecą.
Jestem bardzo chora. - zakaszlałam sztucznie i klęłam w myślach swoje zdolności aktorskie. - No dobra nie jestem, ale jestem strasznie zmęczona.
- Tak właśnie się dzieje kiedy ogląda się horrory do czwartej w nocy.
- Nie oglądałam żadnych horrorów! Uczyłam się dysocjacji jonowej!
Tym lepiej jeśli uczyłaś się całą noc, na pewno nie chcesz jej zmarnować. - wygrał i dobrze o tym wiedzią, bo z trudem powstrzymywał uśmieszek zwycięzcy. Bądźmy ze sobą szczerzy nie tak trudno ze mną wygrać, a Brandon zawsze wygrywał.
- Już dobrze, dobrze. Pójdę, ale tylko dlatego, że zmarnowałam kilka godzin mojego cennego życia na siedzenie przy książkach. Już się tak nie szczerz. - klepnęłam go ręką w ramię i poszłam po ubranie do szafy. W tym czasie Brandon zdążył opuścić mój pokój.
- Tylko się pospiesz. Śniadanie gotowe. - krzyknął ze schodów.
- Jasne - odkrzyknęłam.
Teraz wybierałam w co ubrać się do szkoły. W końcu wybrałam błękitne, podziurawione dżinsy i bluzkę Diora, w kolorze pudrowego różu. Dobrałam do tego zestawu piękny, złoty naszyjnik z białymi perłami. Kolejna korzyść z bycia bogatym, możesz mieć wszystko czego tylko zapragniesz, a ja kochałam zakupy.
Poleciałam do łazienki, w której się ubrałam i zrobiłam lekki makijaż. Wbrew pozorom zależało mi na wyglądzie. Dzięki temu, że ładnie wyglądałam (i że jestem siostrą Brandona) ludzie mnie tolerowali. Nie miałam w szkole wielu przyjaciół, a tak dokładnie to miałam tylko jednego najlepszego przyjaciela, drugiego brata. Sam jest naszym sąsiadem i rozumiał mnie jak nikt inny. Codziennie po szkole przychodziliśmy do mnie lub do niego i gadaliśmy o wszystkim. O polityce, szkole, filmach, gwiazdach, projektantach mody, modelkach, jedzeniu, muzyce, książkach. Razem z Samem trzymamy się na uboczu lubimy swoje towarzystwo, obracamy się w małym gronie, ale to nie znaczy, że jesteśmy dziwadłami. O nie, rozmawiamy normalnie z rówieśnikami. Sam nawet gra w szkolnej drużynie koszykarskiej. Skoro mowa o sporcie to szybciutko wspomnę o tym, że mój rodzony brat Brandon otrzymał stypendium sportowe. Naprawdę na to zasłużył. Jest genialnym kapitanem drużyny koszykówki i bardzo chwali Sama. Czasami, gdy nudzi nam się w domu urządzamy mały trening. Chłopacy śmieją się z mojej fatalnej gry. No, przyznaję koszykówka to dla mnie czarna magia. Kolejna rzecz, do której nie mam wyczucia. Jedyne co mi się w życiu trafiło to ładna buzia. Mam długie, kręcone, ciemno kasztanowe włosy, niebieskie oczy i duże usta. Wszystko się nieźle prezentuje, a Brandon jest taki sam jak ja. Kręcone, krótko obcięte kasztanowe włosy, niebieskie oczy, duże usta i czarujące spojrzenie. Czasami chcę mi się śmiać kiedy widzę jak te płytkie blondynki się do niego ślinią. Brandon nie ma dziewczyny. I dobrze, na razie ja jestem najważniejszą dziewczyną w jego życiu, ale bardzo się ucieszę kiedy znajdzie jakąś, która będzie go warta. Niektóre dziewczyny ze starszych klas są dla mnie bardzo miłe i myślą, że szepnę o nich dobre słówko Brandonowi. Czasami pyta mnie o radę, którą zaprosić na kolację, a ja polecałam mu tą, która jest najmilsza, najładniejsza, najmądrzejszą i tą, która mi się nie podlizuję. Sam nie ma żadnej dziewczyny, ale nie dlatego, że nie jest przystojny bo jest. Te jego proste blond włosy, zielone oczy i długie rzęsy przyciągają dziewczyny jak magnez, czasami zaprasza dziewczyny na randki, no ale nie miał żadnej dłużej niż dwa tygodnie. Teraz ja, powiem w prost jestem po nie udanym związku. Harry zdradzał mnie z inną, a ja dowiedziałam się o tym od Sary, z którą chodzimy często razem na zakupy, bo Sam nie ma na to cierpliwości i muszę szukać koleżanek. Mniejsza o to, teraz jestem singielką i w sprawach sercowych doradzam tylko moim chłopakom.
Usiadłam na stołku w kuchni, a dużą, czarną torbę Gucci położyłam na ziemi.
- Co na śniadanie?
- Jajecznica. Może być?
- Pewnie. Masz dziś jakiś mecz?
- Nie, ale wracam późno. Nie czekaj na mnie.
- Gdzie idziesz?
- Będziesz zła.
- Może nie. No, powiedz mi.
- Gdzie jest Sam? Kiedy jest potrzebny, to go nie ma.
- Od kiedy masz przede mną tajemnice?
- Nie, nie mam przed tobą tajemnic Cloe. Chodzi o to, że... już za kilka miesięcy kończę szkołę… i muszę zacząć myśleć o przyszłości. Chciałbym iść na medycynę, a najlepszy na ten kierunek jest… Oxford. Dziś po szkole jadę tam na rozmowę.
Zakrztusiłam się jajecznicą. Że co proszę?! Oxford, naprawdę? Przecież my mieszkamy w Liverpoolu. Dlaczego wybrał uniwersytet tak daleko? Chce się ode mnie uwolnić? Co ja bez niego zrobię? To on zastąpił mi rodziców, kiedy wyjedzie stracę całą rodzinę. Będę sama, a ja tego nie chcę.
Masz mnie już dosyć? Nawet ci się nie dziwię. Też bym chciała jak najszybciej uciec. - mówiłam cicho i miałam łzy w oczach. Chciałam uciec do swojego pokoju i płakać w poduszkę, ale wiedziałam, że ta rozmowa w końcu nastąpi, a teraz musiałam ją zakończyć - Ale zasługujesz na najlepsze, zasługujesz na to i na o wiele więcej i jestem pewna, że będziesz świetnym lekarzem, a jeśli nie przyjmą cię to są prawdziwymi idiotami.
Podszedł do mnie i przytulił. On też miał łzy w oczach, ale obydwoje byliśmy zbyt dumni, aby je wypuścić.
- Nie chcę się ciebie pozbyć, Clover. Gdybym tylko mógł zabrałbym cię ze sobą, ale nie mogę. Po pierwsze, bo nie mam prawa. Po drugie, bo musisz  skończyć szkołę, a po trzecie nie wiem nawet, czy mnie tam przyjmą.
- Przyjmą, bo ja ci napisze CV. - Uśmiechnął się lekko.
Bóg wie, co ty byś mi napisała w tym CV. - powiedział to i od razu spoważniał -Porozmawiam z rodzicami, o moich planach i powiem im, żeby od kiedy wyjadę coraz częściej przebywali w domu.
- Nie! - krzyknęłam na wzmiankę o rodzicach, po moim trupie - Nic mi nie da to, że będą tu siedzieć z komputerkami i pracować. Nie było ich, gdy byli mi potrzebni, nie było ich kiedy oparzyłam sobie rękę wrzątkiem, nie było ich wtedy gdy skręciłam kostkę, ani wtedy kiedy upiłam się w Sylwestra. Nigdy ich nie było. I niech tak zostanie. - chyba mnie zrozumiał, bo powiedział:
- Uważam, że powinienem im powiedzieć o tym, aby się tobą zajęli, ale chyba masz rację.
- Nauczyłam się żyć bez nich i dam radę, nawet jeśli nie będzie przy mnie ciebie. Poradzę sobie w końcu mam 16 lat, nie jestem małym dzieckiem. Wszystkiego mnie nauczyłeś. - I właśnie wtedy polały się łzy.
- O mój Boże, Clover. Jeszcze nawet nie wiem, czy mnie przyjmą dziś się dowiem, czy mam szansę.
- Trzymam za ciebie kciuki i zawsze będę trzymać.
- Kocham cię - przytulił mnie do siebie jeszcze raz i właśnie wtedy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni.
- Wejść - krzyknęłam do Sama.
- Cześć, skarbie - zwrócił się do mnie i pocałował mnie w policzek - siemka, Brandon. Cloe, rozmazał ci się tusz. Co się stało?
- Brandon, idzie na Oxford. - po co mam ukrywać prawdę przed Samem?
- Idę na rozmowę...
- Daj spokój i tak się dostaniesz - Sam był zachwycony, ale kiedy spojrzał na mnie zapał ostygł mu od razu. Wiedział, że Brandon jest dla mnie wszystkim. 
- Dam sobie radę w końcu mam jeszcze ciebie.
- Tak będziemy przyjaciółmi na wieki.
- Tak, a zaraz się spóźnimy do szkoły. Pogadamy kiedy dostanę list z ładną pieczątką z Oxfordu. A teraz ładować tyłki do samochodu.
Do szkoły jedzie się około dziesięć minut. Kiedy dojechaliśmy na mjiejsce czarnym BMW, cały parking był zawalony samochodami, ale oczywiście jeśli jesteś popularny tak jak Brandon zawsze masz najlepsze miejsce, nawet gdy przyjeżdżasz ostatni.
- Dziś nie mogę was zabrać, bo od razu po szkole jadę na uniwersytet.
- Spoko, pójdziemy razem z Samem do domu.
- Przykro mi księżniczko, ale dziś mam trening.
- No to do domu pójdę sama.
- Tylko uważaj na siebie. O kurde, muszę lecieć na razie - i już go nie było.
- My też musimy się pospieszyć - powiedziałam i wraz z Samem pobiegliśmy do klasy.
W szkole było tak jak zwykle. Nudno. Jedyne, co było ciekawe to sprawdzian z chemii. Zadania były łatwe, ta noc nie była stracona, ponieważ pierwszy raz byłam zadowolona z napisanego testu. Sam również był. Poza tym umówiłam się na zakupy z Brigit, ale dopiero jutro. Dzisiejszy dzień zapowiadał się dość słabo. Wychodząc ze szkoły spotkałam Mindy.
- Impreza?
- Właśnie, to co przyjdziesz?
- Powiedz. Chcesz, żeby przyszedł Brandon?
- Nie! - krzyknęła i lekko się zarumieniła - Chodzi o to, aby przyszedł… Sam.
- Sam?! - tak się ucieszyłam. Samowi już jakiś czas podoba się Mindy. Ta wysoka zielonooka o rudych włosach dziewczyna skradła jego serce. Coś do niej czuł, ale bał się, że go odrzuci. To było do niego niepodobne Sam zwykle był bardzo śmiały, a przy Mindy był taki… małomówny?
- Wiem, że się przyjaźnicie i pomyślałam, że moglibyście przyjść razem. Sama bym go zaprosiła, ale w jego towarzystwie czuję się taka onieśmielona i…
- Pewnie - przerwałam jej - od kilku dni ciągle o tobie mówi. - no co? Czemu nie ma wiedzieć?
- Naprawdę? - była strasznie szczęśliwa.
- No pewnie, ale się ucieszy.
- Dzięki - rzuciła mi się w ramiona.
- Ach, nie ma za co.
- Och, może powinnam go zaprosić osobiście?
-To jest świetny pomysł. Teraz ma trening.
- Och, idealnie. Jeszcze raz dziękuję, Cloe - i rzuciła się biegiem do sali gimnastycznej.
Patrzyłam jak odbiega. W momencie kiedy zniknęła mi z pola widzenia, ruszyłam do domu.

10 komentarzy:

  1. Świetne opowiadanie! Czekam na Rozdział 2! Obserwuję!
    Mój blog - KLIK♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Rozdział 2 już jest :) PS: Jest ich nawet 11 xx

      Usuń
  2. Super opowiadanie!
    http://paulablogxx.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawie się zaczyna :) Poczytam potem dalej :) obserwujemy?:)
    grlfashion.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już obserwuję! Czekam na obserwację z twojej strony x

      Usuń
  4. zaczyna się super :D aż sama jestem ciekawa co będzie dalej ! :)
    myśl lepiej nad wydaniem książki ! a w wolnym czasie zapraszam do mnie http://modnemadam.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Zacny początek:) postanowiłam przeczytać całość po rozdziale dziennie:) żałuję że nie wpadłam na ciebie wcześniej:)
    http://przewodnik-czytelniczy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń